Film jest, moim zdaniem, bardzo dobry. Można by się czepnąć ewentualnie zakończenia, ale oprócz tego jest to dzieło dające widzowi jedno wielkie pole do interpretacji oraz pełne symboli i prawdy, jak dzieciństwo kształtuje psychikę człowieka na przyszłość.
Mam wrażenie, że wszystkie opinie negatywne są tylko z powodu niezrozumienia przesłania. Pozdrawiam serdecznie :)
Hahaha, tak, bo nie można mieć po prostu własnego zdania - jak brakuje argumentów żeby coś obronić to padają takie teksty, że ktoś czegoś nie zrozumiał. Daruj sobie i przyjmij do wiadomości, że są ludzie dla których ten film jest odrażający i prymitywny. I w związku z tym jak najbardziej mają prawo dać mu najniższą ocenę.
Miałam dać jedną gwiazdkę po kilkunastu minutach od początku. Przez godzinę i czterdzieści minut czułam głównie zażenowanie. Nie lubię prostackich tematów kupy, puszczania bąków, chamstwa, męczącego sposobu mówienia, który był uskuteczniany przez wszystkich w tym filmie. Niby zabawa formą, ale męcząca. Zbyt długo to trwało, mnie zmęczyło. Odniosłam wrażenie, że film został dopasowany tylko pod prymitywnego odbiorcę, który czerpie przyjemność z tego rodzaju "humoru"...
Mimo bardzo złych emocji, postanowiłam wytrwać do końca. Zresztą nigdy nie oceniam filmów, jeśli nie obejrzę ich do końca.
I dzięki Bogu, bo... Scena z Mają Bohosiewicz to mistrzostwo. Wyjaśnia dlaczego dzieci w filmie są grane przez postacie dorosłe. Film to tak przykre pokazanie środowiska dzieci i tego z iloma wymaganiami musza się mierzyć każdego dnia (rodzice, KAŻDY NAUCZYCIEL Z OSOBNA, sąsiedzi, dziadkowie, rówieśnicy, każdy czegoś od nich wymaga), myśląc jednocześnie o swoich sprawkach, dorastając, odkrywając nowe emocje, uczucia. Niejednokrotnie będąc odrzuconymi, pominiętymi czy zepchniętymi na dalszy plan. W imię czego? Chorych ambicji rodziców?
Poza tym, zupełnie inaczej niż u Pana, @michalugumis, bardzo podobała mi się ostatnia scena Koterskiego, dotycząca tego, kiedy jest się kochanym i kiedy my kogoś kochamy. Ładne zakończenie, kontrastujące dość mocno ze smutnym przekazem filmu.
Rozumiem, że ktoś mógł dać jeden. Też startowałam z tego pułapu. Ostatecznie daję 4*, i nie mam zamiaru wmawiać komukolwiek, że "nie zrozumiał przesłania". To każdy może rozumieć jak chce. Podobnie batmana czy jakikolwiek inny wyraz ujścia emocji artysty. Wszystko jest przecież względne :)
A ja nie rozumiem, jak można nie rozumieć, że ktoś inny uważa Twój ulubiony film za dno. Chociaż nie. Chyba rozumiem. Przecież tylko Ty zrozumiałeś ten film.