ten film jest prawdziwy do kości do żywego mięsa... skąd wiem ze prawdziwy? bo ja 90% z
tego co działo sie w tym filmie sa przeżyłem w swoim domu... i dlatego jest roznica w
odbierze miedzy kims kto miał stycznosć z alkoholizmem a tym kto o nim czytał albo słyszał
w wiadomosciach. rozumiem ze ten film komus moze sie nie podobac ( bo " nudny i tylko
pijani ludzie") ale postawcie sie w roli syna głównego bohatera, albo w roli samego
bohatera. Tu nie chodzi tylko o alkohol tylko o codzienną walkę z samym sobą i swoimi
przeciwnościami ( główny bohater -alkohol, jego rodzina - chorba głównego bohatera).
koncząc, ( nie chce wyjsc na jakiegos moralizatora i takiego co pozjadał rozumy) ten film
powinien miec duzo wyższą notę, i krytykowanie go " bo sie mało dzieje" jest nie na miejscu
bo w tym filmie dzieje się wszystko, co w takim środowisku i rodzinie dzieje sie codziennie,
tam kipi od emocji jakie znam...
Również podpisuję się pod twoją wypowiedzią. Też miałam styczność z alkoholizmem w rodzinie i rozumiem co mógł czuć syn głównego bohatera i myślę, że film bardzo dobrze oddaje to co dzieje się w życiu takich ludzi.
Smutny, lecz prawdziwy do bólu.
Najlepsza recenzja. Ten film był dla mnie jednocześnie hipnotyczny i maksymalnie bolesny... Ale to oczyszczało. Naprawdę, mogłem wreszcie pogadać z ojcem. Potwierdzam też nadzieję z ostatnich ujęć - mój starszy odstawił wódę 20 lat temu (a chlał drugie tyle). Jak na razie - na zawsze...
Nie napiszę nic nowego, ten film zrozumie tylko ten kto, kto przeżył coś podobnego, większość scen jest jak z mojego życia. Dobrze że tak dużo ludzi uważa ten film za kiepski, czyli nie przeżyli czegoś takiego, lepsze to niż być bohaterem w takim filmie przez cale życie.
"Kocham ten film i go k**wa szczerze nienawidzę..."
tak,bo w polactwie zjawisko alkoholizmu prawie nie występuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!KÓŃ BY SIE UŚMIAŁ!!!
widze że "pijesz"do mojej fotokaplijonki/avatara/...Votre Sante!...a już szczególnie jak Ian Anderson z dużym obrzydzeniem w"My God"
obrzyguje plastykowe krucyfiksy......no i te gitarowe riffy Martina Barre.....ech,to były czasy ODKRYWCÓW.....no,ja wtedy też odkryłem
uroki ankoholów...pozdro.
"Na początku człowiek stworzył Boga i stworzył go na swoje podobieństwo". Wiele buntów związanych z Aqualungiem, ale i tak mój ulubiony album to "Minstrel in the Gallery" (Black Satin Dancer to dla mnie najlepszy kawałek w historii rocka). Ale to jakby nie ten temat, więc kończę - miło spotkać współwyznawcę, nie jest już nas zbyt wielu (ale ten zespół jeszcze chwyta, mniej się starzeje niż np. Uriah Heep).
Ja też się wychowałem w rodzinie alkoholowej i do dziś nie przepadam za piciem, nawet w towarzystwie. A film dobrze pokazuje, jak pijacki nałóg niszczy wszystko, co dobre w rodzinie, ale także to, że jest to nałóg gorszy niż palenie papierosów. No i chyba życiowa rola (jak na razie) młodego Koterskiego.
Też mam w rodzinie osobę uzależnioną,film pokazuje że choroba alkoholowa czyni współuzależnionymi również najbliższych...płakałam po tym filmie :(((
Dobre filmy poznaje się po rzeczach, które miały odzwierciedlenie w naszym życiu. Oglądając ten film niejednokrotnie czułem się jakbym ja był synem Adasia, a film był o mnie...
Również się pod tym podpisuję i to obiema rękami. W tym filmie świetnie są przedstawione sytuacje, które są dla mnie codziennością.
Film pokazujący prawdziwe problemy które są codzienością.Jednak niektóre sceny jak dla mnie zbyt przesadzone : scena z pobiciem żony aby poroniła,dziecko 2 letnie pijące alkohol i wszyscy przy tym stole tacy happy dobrze , że jedynie matka zareagowała, scena gdy JA pije ukradkiem alkohol i matka strasząca że jak ojciec przyjdzie to ma przerąbane.Przecież sama mogła dać mu kare a nie czekać jak zapijaczony ojciec przyjdzie do domu.
Co do aktorów:Misiek Koterski z jednej strony taka śmieszna postać ale z drugiej chłopak który nie oszukujmy się ma przerąbane życie.Ojciec pijak i te codzienne widoki przychodzącego do domu pijanego i porzyganego ojca.Kondrat- w niektórych momentach naprawdę myślałam że jest narąbany.A Chyra-no cóż genialnie.
ale to picie dzieciaka z kieliszka ojca bylo gdzies w latach 50-ych i podejrzewam, ze nikogo to specjalnie nie dziwilo
tak samo, jak jeszcze niedawno palenie przy dzieciach
Prawda, film w 3/4 to tak jakbym widział tam sytuacje swojej rodziny, tylko u mnie było inaczej z jednym szczegółem - mój ojciec mnie nienawidził itp. itd.
W sumie brakowało mi w tym filmie pokazania jeszcze jak alkohol prowadzi do przemocy w domu, tego w ogóle nie pokazali
Ja też z autopsji wiem czym jest alkoholizm i chore akcje w domu, ludzie są zbyt ograniczeni by zrozumieć coś takiego bez podobnych przeżyć
Tu się chyba trochę mylisz.. Sam miałem to w domu, ale osobiście znam osoby, które nie miały rodziców alkoholików, czy rodzica alkoholika.. ale rozumieją problem i wcale ograniczeni nie są. Co dom to różne problemy.. wiesz.. gdy np dziecko nie widzi rodziców praktycznie w ogóle.. bo wstaje rano.. idzie do szkoły.. wraca.. rodzice w pracy.. wieczór.. robi sobie kolację, rodzice w pracy, kładzie się do łóżka.. rodzice wracają.. zmęczeni, styrani.. dziecko idzie spać, rano "dzień dobry" i schemat się powtarza.. nijak ma się to to alkoholizmu.. ale problem jak najbardziej wg Ciebie, nie do zrozumienia kto podobnych przeżyć nie miał. Ludzie alkoholizm i to co się dzieje w domach sąsiadów czy swoich własnych doskonale znają sytuację.. nie przeżywają tego w taki sposób jak osoby, które mieszkają w takim domu, to na pewno... ale rozumieją więcej niż Ci się wydaje i wcale nie są ograniczeni.
Rozumieć, a rozumieć... nie widzieć rodziców, ale mieć zapewnione jedzenie, edukację, dach nad głową itd, itp, to parodia problemu, ale rozumiem, że ludzie mają skłonność do stygmatyzowania się i potrafią stworzyć problem ze wsztstkiego. Ale oczywiście, ze ktoś kto tego nie przeżył i nie mał z czymś takim styczności, nie będzie tego w pełni rozumiał... nie można znać doskonale sytuacji i jej pojmować z dalekiego dystansu. No, a że ludzie są ograniczeni to truizm, więc nawet nie ma co tłumaczyć.
Ja się przestałem w pewnym wieku za ojca wstydzić.. bo to w końcu był on a nie ja.. on zasypiał na ławce, on się przewracał, on szczał i rzygał... nie ja.
Ja całe życie obracałam patologię w swoim domu i alkoholizm ojca w żart. Zamiast dusić w sobie ból i wstyd śmiałam się z tego. Robię to do dzisiaj a mam 30 lat. Nie umiem inaczej sobie z tym radzić, taka jestem. Gdybym traktowała to serio i chowała w sobie ból i żal, to chyba dziś bym nie pisała na tym forum, bo zwyczajnie nie byłoby mnie już na tym świecie.
Podpisuję się pod tym także, dla mnie ten film to Arcydzieło i nie mam się zamiaru tłumaczyć znajomym dlaczego, ponieważ większość nie pojmie. Od początku filmu czułam się, jakbym siedziała w nim.
To co panowie i panie... po jednym za nasze bledy ? Bo przeciez nikt inny sie do nich nie przyzna , a syf w glowie sami sobie przeciez stworzylismy...
I ja również się podpisuje. Obejrzałam raz i więcej nie mam zamiaru. Oglądanie tego filmu po prostu "boli".
Przykro mi jeśli ktoś uważa inaczej, ale vincevega ma rację. Jeśli ktoś nie ma matki albo ojca alkoholika nie zrozumie co się wtedy czuje, nawet jeśli myśli, że rozumie albo bardzo by chciał. Czasem nawet człowiek, który sam coś takiego przeżył jako dziecko nie może tego pojąć już w dorosłym życiu :(
A ja pozwolę się nie zgodzić. Czegoś ewidentnie zabrakło.
Okej, temat alkoholizmu został wiernie przedstawiony, ale nie bardzo skupili się na tym
jak skutecznie z niego wychodzić, jak wyglądało
życie Adama w czasie, kiedy NIE pił, ponoć te 7 lat. A to jest bardzo istotne, w całej sprawie.
Twój ojciec zapewne nie miał takich przerw.
Podsumowując jako pokazanie całego zła nałogu - super. Do połowy filmu byłoby idealnie,
ale ta monotonia dłuży się i dłuży. Znikąd wsparcia.
Po co w ogóle taki film, żeby poużalać się nad sobą? Żeby pokazać jak bardzo człowiek może się stoczyć na samo dno?
Jeśli doświadczylibyście patologii w domu (np bicia) to chcielibyście przez 100 minut
oglądać jak ktoś na okrągło bije swoją rodzinę
i dopiero w kilku ostatnich minutach zobaczyć chwile refleksji? Też podobałby się wam taki film?